Wakacje

Hej Kruszynki,
Nie wiem czy któraś z Was jeszcze to czyta, czy ktoś jeszcze został z naszego małego grona. Dawno nie pisałam, około 3 tygodnie. Przepraszam, tak jakoś wyszło.

Po zakończeniu roku szkolnego miałam niespełna tydzień na przygotowanie się do wyjazdu na obóz sportowy. Tak więc jeździłam po sklepach i kupowałam wszystko co mogło mi się przydać. I tak wszystkiego nie kupiłam -,- No cóż.

Obóz... (głośne westchnięcie) było ciężko. Nie chodzi mi tylko o wysiłek fizyczny, bo naprawdę to kocham i nawet jeśli jest masakrycznie trudno to nie narzekam. Gorzej z tym co się działo w mojej głowie, prawdziwy armagedon przemyśleń i walka z kolejnym dołem emocjonalnym. Tak, Y. Ja nie wiem dlaczego nadal się męczę... a nie, wróć, jednak wiem. Nie potrafie się go pozbyć z mojego serca. Y jest z tą całą K. Straciłam jakąkolwiek nadzieję na to, iż kiedykolwiek mogłabym być na jej miejscu.
W pokoju byłam z dwiema dziewczynami, których, tak na dobrą sprawę, prawie że w ogóle nie znałam. To był nie zły burdel, kiedy te dwie różne osobowości zaczęły się kłócić, czy chociaż nawet tylko sprzeczać; a ja kuźwa pośrodku. Ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Jeszcze pierwszego dnia jedna z nich zapytała się mnie czy Y jest z K. Ja w szoku, nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć, bo na dobrą sprawę sama do końca nie wiedziałam. Na to ta druga : "Tak, są razem. Pytałam się jej przyjaciółki i powiedziała mi że od kwietnia." Załamka. Stałam jak wryta przy moim łóżku próbując chociaż mrugnąć. Nic z tego.
Przez praktycznie cały obóz Y był w pokoju K. Oczywiście nie miała swojego oddzielnego pokoju; dzieliła go z jeszcze trzema innymi dziewczynami. Co miałam sprawę do przyjaciółki K, widziałam jak się opściskują, czy też leżą pod kocem... Ahh ! Nie wiem sama jak ja to wytrwałam. Czułam się również jak taka idiotka, która myśli że ma szansę u zajętego chłopaka, a nie wróć, ja jestem taką idiotką. Co z tego że robiłam masaż wielu odobom, skoro Y korzystał z usługi najczęściej, a ja nie potrafiłam mu odmówić...

Autokar, droga powrotna. Walczyłam jak lwica, żeby tylko nie siedzieć z niewiadomo kim w podwójnych siedzeniach. W końcu znalazłam swoje miejsce z samego tyłu na samym środku. I jak na urodzinach mojego kolegi - z prawej R z lewej Y. Dramat. Zapomniałam wspomnieć, że R często mnie odwiedzał w moim pokoju, gdyż wiedział jaka była moja sytuacja z tymi dwiema laskami. Za to jestem mu dozgonnie wdzięczna, mimo różnych docinek ze strony innych (wszyscy myślą, że on coś do mnie, a ja coś do niego). Pfff. On jest zakochany w X, a ja dobrze o tym wiem.
Wracając do autokaru. Z początku było dosyć sztywno. Później stwierdziliśmy, iż chce nam się spać, więc kombinowaliśmy z różnymi pozycjami; ja, Y i mój byyyły z przed kilku lat. Powiem Wam że takich pozycji w Kamasutrze nie znajdziecie XD Efekt końcowy był taki, iż mój były oparł się o szybę i miał do dyspozycji poduszkę, Y położył mu się na kolana, a racji, że zabierał mi sporo miejsca ja... leżałam praktycznie na nim. Co chwila pytałam się czy jest mu wygodnie, czy mu nie przeszkadzam, czy zaraz nie spadnie (bo jednak to ja leżałam od strony oparcia fotela). Na co on "nie, nie". Te kilkanaście minut, kiedy mogłam być w niego wtulona... w jego tors.. jestem chora.. Dobrze, że K wie jak Y mnie traktuje; jak zwykłą kumpele. Miałabym przerąbane.

Teraz myślę że jedna z najważniejszych i najbardziej nieudanych kwestii- moja dieta, a raczej jej brak, czy poprostu nazwane po imieniu wpierdalanie czego popadnie. Tak, to jest mój bilans z ostatnich tygodni. Chciałabym jak najszybciej wrócić do limitów poniżej 1000 kcal, ale jak narazie nie potrafie. Nie mogę odciągnąć się od słodyczy. Muszę walczyć sama ze sobą. Jeżeli to jest cena chudości, jestem w stanie ją zaakceptować i walczyć. Jutro coś napiszę, obiecuję.
Trzymajcie się Słońca!



Komentarze

  1. Dużo wrażeń jak na jeden obóz. .. podziwiam że dałaś rade znosić tak tę sytuację. Do diety wracaj stopniowo. Będzie dobrze :-) ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Maleńka. Jestem tu od jakiegoś czasu, ale pierwszy raz trafiłam na twojego bloga. Tak jak mówiłaś, mamy podobny problem. Zajęty facet? Złamane serce gwarantowane... Czy kiedykolwiek z nim byłaś? Bo za bardzo nie orientuje się w twojej historii.
    Dobrze, że masz takiego R., na którego możesz liczyć. Pieprzyć to, co gadają ludzie. Ważne, że masz w nim wsparcie.
    A sytuacja w autobusie... Hmm... Nie wiem czy bym się po tym pozbierala. Wmawialabym sobie, że to jakiś znak, a potem plakalabym, że to niemożliwe.
    Dieta to nie wszystko. Kiedy ma się złamane serce, ciężko jest zadbać o siebie. Ja albo ze smutku nie jem(to rzadko) albo wpieprzam jak świnia. (to często)
    Trzymaj się kochana, odzywaj się czasem :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz