"To the bone"
Witajcie Słońca ;* Jestem świeżo po obejrzeniu "To the bone". Mam lekki mętlik w głowie... Z jednej strony sam film był jak dla mnie genialny, sam pomysł według był dobry - nie droga i powody dla których ona to robiła, tylko sama choroba, to jak ona ją przechodziła. Wątek miłosny również mi się podobał- słodki, nie przesadzony, chociaż momentami trochę obleśny... ale nie było źle. Z drugiej strony film pokazuje jak walczy się z chorobą co mi nie za bardzo pomaga w odchudzaniu bo zaczynam inaczej myśleć... Pff XD Nie, nie patrzmy na to w taki sposób, to tylko film. Jeśli chodzi o główną bohaterkę, to bardzo lubię Lily Collins, a to, jak przygotowała się do roli, jest niesamowite. Z tego co wiem, sama w przeszłości miała problemy z odchudzaniem. Wielkie gratki za to, iż dała rade :) Chciałabym tu tyle opisywać, ale się powstrzymuje. Nie mogę przecież zabrać Wam tej przyjemności z oglądania i odebrać możliwości do własnych przemyśleń. A więc, na tym koniec; film zdecydowanie