Ryż z jabłkami

Witajcie Kochane,
Powiem szczerze, że jestem załamana moją słabą wolą. Nie potrafię stanowczo sobie odpuścić, a później poprostu nie cierpieć. Mówię to dlatego że znowu zjadłam bardzo dużo i znowu to wyrzyguje... Nie mam już siły.

Rekolekcje są mega długie, bardzo tego nie lubię, choć na księdza nie mam co narzekać - jest naprawdę spoko, taki ogarnięty i nie zdziadziały :) Po dzisiejszych naukach poszłam do szkoły na "Spotkanie przy książce". Siedzimy tam z naszą bibliotekarką, a jednocześnie naszą nauczycielką od muzyki i moją "panią od śpiewu"; no i gadamy o książkach przy ciastkach i herbatce czy kawce. Nie jest źle dopóki nie każą mi czegoś zjeść a ja oczywiście odmawiam. Dzisiaj nie było słodkości ale pizza co mnie trochę zestresowało bo słodyczy nie jem- oni to wiedzą- ale co do pizzy nigdy nic nie było rozmawianie i nie wiedziałam co mam zrobić. Nie, nie zjadłam. Wymyśliłam że boli mnie brzuch i wolę tego nie jeść. O dziwo zadziałało. Niestety po powrocie do domu do teraz zjadłam garnek ryżu z jabłkami T.T Wyliczyłam, iż miał on ok. 400 kcal, więc nie ma tragedii. Z tego trochę zwróciłam i za chwilkę zrobię to ponownie bo na samą myśl mnie mdli. Poza tym zjadłam kromkę ciemnego chleba, grejpfruta i trochę płatków kukurydzianych bez glutenu (?).

Jutro wypracowanie z lektury, ja nic z niej nie wiem, streszczenie jeszcze nie ruszone, a poza tym mamy jutro skrócone lekcje i zamiast 1,5h mamy zaledwie jedną :/ To będzie istna Mission Impossible ^^ Za to z angielskiego ma pytać czasów biernych, a nauczycielka wzięła mi zeszyt. Powinnam uczyć się z podręcznika ale...  powiem tak - chuja mi to da jak tam wszystko po angielsku i to jeszcze w cholernym nieładzie. Jak ja wyjdę z tej klasy ze stypendium? Nie mam pojęcia...

Zaczęłam dietę! Tak, i nie jest to Skinny Girl Diet (ostatnio ją strasznie zawaliłam) tylko A. I. To. Diet.
Bardzo podobają mi się limity, które pozwolą powoli zmniejszyć moje bilanse do jak najmniejszych :)

A właśnie. Co do jubilatki ostatniego dnia. Nie zaprosiła mnie do siebie, chociaż nie wiem czy robiła jakąś imprezę, ale nic jej nie dałam. Jutro złoże jej jakieś życzenia i tyle z tego. Mam dość dawania od siebie, a wszyscy mają to w dupie. Zbuntowałam się cholera! XD

Mam nadzieję, że u Was wszystko w jak najlepszym porządku! Trzymajcie się Perełki <3




Bilans:
Poniedziałek ~ 570 kcal/ 850 kcal



Komentarze

  1. Oo buntowniczka :D Super, pewnie też bym tak zrobiła. A z tym ryżem nie przejmuj się, tak to czasami bywa. Mi się ta dieta co napisałaś średnio podoba bo właśnie zmniejszają się limity. A im dłużej jesteśmy na diecie tym ma sie wieksza ochote na grzeszki i wtedy fajnie by limity sie zwiekszały. Ale wiadomo każdy działa po swojemu. Buziaki. krucha-nie-blondynka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochanie... wiesz, że wymiotowanie to głupi i niedojrzały sposób, który nawet nie jest sposobem? Ciekawe macie te spotkania, choć nie rozumiem idei jedzenia czegoś tak zapychającego na spotkaniach w bibliotece. Co robicie tak konkretniej oprócz rozmawiania i jedzenia? W sumie AIT jest bardziej racjonalne niż SGD, powodzenia, Słońce.
    Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że ludzie z biblioteki mogą coś podejrzewać. A tej dziewczynie to się należało. Co do ryżu, wydaje mi się że za dużo policzylas Kochanie. Ryż ma bardzo dużo wody, przez to może się wydawać że jest go dużo. Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz